Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

169
JASEŁKA.

cowną dla mnie łaskę pani dobrodziejki, ale to być nie może. Quo titulo? Już to z tego nie nie będzie, i nie ma potrzeby.
Panna Izabella nie nalegała, wiedząc, że stary był w tych rzeczach nieugięty.
Rozpatrzono papiery. Sędzia rozklassyfikował je drobnostkowo, ponumerował, ułożył, i zaczął znowu zakąsywać słodyczami, z których miseczki nadzwyczaj szybko się opróżniały.
Pozostały tylko gruszki surowe, za twarde na stare zęby, i śliwki, których nie lubił sędzia, bo mu tam jakieś farmaceutyczne powidełka przypominały. Gdy wreszcie nic już prawie na tacy nie było, zasiadł na kanapie, aby po dwoistéj pracy odetchnąć; poprawił peruki, i począł opowiadać, jak miał być sporządzony testament.
Rzecz trwała długo i była nudna, dla tego jéj nie powtarzamy; ale sędzia czuł się w obowiązku wyliczyć i zacytować prawa, zwyczaje, formy, a nawet przytoczyć niektóre ciekawsze wypadki nieważności testamentów, liczbą świadków lub stosownemi pieczęciami nieopatrzonych.
Narada byłaby się może zbyt już przeciągnęła, gdyby nie nadchodzący wieczór, który zmusił ją przerwać. Dopełniwszy co za niezbędne uważał, Trzeciakowski wstał, włożył rękawiczki, przygotował się do drogi, i przestrzeżony, że o rozporządzeniu Żereba wiedzieć nie powinien, poszedł powoli do siebie, myśląc o zjedzonych konfiturach, a bynajmniéj o tysiącu dukatów ofiarowanych, których przyjęcia odmówił.
Panna Izabella uspokojona i weselsza, pierwszy raz od dawna poszła grać na salkę, a głos fortepianu wyrwał z ust przywiązanéj służącéj uśmiech i wykrzyk: