Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

170
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— No! to już chwała Bogu, będzie zdrowa!
Nazajutrz próżno czekały łakocie na Trzeciakowskiego, nie przyszedł; aż trzeciego dopiero dnia zjawił się z gotową rzeczą, opracowaną troskliwie, z podpisanymi świadkami, pieczątkami, anneksami i co było potrzeba.
Odczytano rozporządzenie raz i drugi, p. Izabella złożyła podpis, i wstała z twarzą rozjaśnioną, chowając testament, którego druga kopia została w sądzie złożona.
— No! a jeśli ten waryat i tego testamentu się wyrzecze? zapytał sędzia zajadając: co wówczas?
— To być nie może.
— Zrzekłże się przecię po ojcu. Możeby położyć jakie zastrzeżenie na wszelki wypadek?
— Zastrzeżenie myślby mu poddało, odezwała się p. Izabella. Niech Bóg czyni co chce... Zrzecze się, weźmie ktoś przecię. Cóż mi tam! nie mam nikogo, obojętna mi komu zostawię: ubogim, złym czy dobrym, to już nie w mojéj mocy. Ja robię, do czego się czuję obowiązaną; Bóg resztę...
Sędzia zamilkł, spełnił już missyę swoją, zjadł znowu tacę słodyczy, otarł usta i odszedł wesoły, niosąc pełne kieszenie łakoci pod pozorem, że dla dzieci.. Tego może jednego w życiu zobowiązania nie był. w stanie spełnić sumiennie, bo w drodze zaraz mocno fideikomis nadwerężył. Dzieciom zostały podobno gruszki suszone i antypatyczne śliwki; o reszcie sędzia nie wspomniał...