Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.

192
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

być tu panią i towarzyszką szczęśliwą człowieka, który ją żółcią i octem napoił; dziś przez grób jego wchodziła do pustki panią wprawdzie... ale wdową i sierotą. Łzy zjawiły się na powiekach, a serce zabiło uczuciem nieodgadnioném żałoby i uspokojenia razem.
Gdy potém Jerzemu przyszło odjechać do Robowa, pocałowała go w głowę błogosławiąc, gdyż szczęście uczyniło ją pobożną jakąś i starszą niż dotąd była, dając jéj powagę matki; ale wyprawiła w tę podróż, obawiając się jéj instynktowo.
— Dziecko moje, rzekła przy rozstaniu: nie powiem ci co masz czynić, ty to wiesz lepiéj; jedną tylko uzbroję cię radą... Z dwóch kobiet, które cię kochać mogą, bo któżby ciebie nie kochał? jeśli jedna uśmiechać się będzie, druga poglądać łzawo, wybierz raczéj uśmiech niż płacz. Łzy miłosne są strumieniem egoizmu, a uśmiech zwykle bywa pokrywką ofiarną boleści. Nie znam obu tych, o których mi mówiłeś, nie umiem nic powiedzieć więcéj, niech serce wskaże bogdankę.
— Ale ja nie myślę wybierać, matko, rzekł Jerzy; dla mnie jest jedna na świecie: tylko Lola.
— Siostra!
Juraś spuścił oczy.
— Więc żadna! rzekł z cicha, — i z tém odjechał.
Na drodze już zręcznie zastawione czekały go sidła i straże. U téj saméj nieuniknionéj karczemki smutnego oblicza, od któréj go już raz schwytano do pułkownikowéj, stał od dawna posłaniec Maksa z listem oznajmującym mu, że jest mocno chory i gwałtownie widzieć się z nim potrzebuje, a o przybycie na imię świętéj przyjaźni zaklina.