do chwil, w których panem będąc siebie, niczém jeszcze niezwiązany, błądził po stepach... Powoli przeszedł do teraźniejszego życia, które się tak dziwacznie z nieznanych zupełnie niedawno żywiołów uplotło.
— Co daléj czeka? co będzie? pytał się wchodząc w siebie. Czy ona może być moją? czy przyjdzie mi daléj wieść życie potargane, rozerwane, bolesne i tęskne, lub znijść zwyciężonemu w szranki powszednie, do pracy codziennéj i zaprzeć się nadziei, marzeń, nawet artykułów mojéj młodéj wiary? Czy każdy tak w końcu apostatą zostać musi?... Nie! rzekł w sobie, krzepiąc się: cierpieć to nic jeszcze, ale wiernym być potrzeba sobie, przekonaniom i przeczuciom młodym; to zadanie życia. Ściera w nas powoli uczucie ideałów sam żywot; wiemy o tém, czujemy to — czemuż nie starać się zetknięcia z nim szorstkiego unikać?
Wchodzący Otto rzucił mu się na szyję.
— Cóż ty tu tak marzysz, młodzieńcze? zawołał wesoło. Masz już matkę, masz spokojny chleb, rodzinę, czegoż ci jeszcze chmura wisi na czole?
— A! bo mi jeszcze czegoś braknie! rzekł Jerzy.
— No! to wiem, ale tego ci zawsze braknąć będzie, odparł Otto z uśmiechem smutnym. Człowiek żyje pragnieniem, umarły tylko nie łaknie i nie pragnie. Pijemy i nie możemy się napić nigdy. Ambrozya, która nasyca, nie wytryśnie z ziemi!
— Słuchaj, rzekł Jerzy: tyś moim przyjacielem lub nikt; masz serce, co kochać umiało i pozostać wierném cieniom wśród rzeczywistości... do końca... poradź mi, powiedz, pociesz, naucz co czynić: — ja kocham.
— Teraz dopiero stałeś się w pełni człowiekiem, odparł Otto poważnie. Ale kochaj jak mąż, miłością
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/204
Ta strona została uwierzytelniona.
196
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.