Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

201
JASEŁKA.

— Sądziłam tak — odparła spuszczając oczy hrabina — z tego przynajmniéj, że dwóch na raz kochać nie można i zwodzić się nie godzi.
— Dwóch! na Boga! zakrzyknął Jerzy — ja tego nie rozumiem!
— A Aneta?
— Czémże dla mnie Aneta? śmiejąc się gorzko zawołał młody chłopiec. Aneta! a to prawdziwie niepojęte! Któż znowu tę potwarz rzucił na mnie?
— Wszyscy przecię wiedzą, że tam bywasz, że się w tobie rozkochała, że ją uwodzisz.
Jerzy pochwycił się za głowę.
— Stryjenko — rzekł popędliwie, chwytając ze stołu różaniec, przy którym wisiał krzyż — wierzysz w ukrzyżowanego?
— Jerzy! co za pytanie!
— Wierzysz, że nawet zbrodniarz nie ma odwagi przysiądz krzywo na krew umęczonego niewinnie? Otoż! przysięgam ci, że to potwarz niepoczciwa!
— Nie przysięgaj, wierzę ci, chcę wierzyć, ale cóż to pomoże?
— Jeżelim winien, to tyle tylko, żem Lolę pokochał jak siostrę, a dał temu uczuciu wyrosnąć w sercu więcéj, niż świat i prawo wasze pozwala. Ale ją kocham jedną, ją pierwszą i ostatnią, i na wieki!
Hrabina pobladła, niepokój straszny odmalował się na jéj twarzy, jakby ta przysięga powiększyła jeszcze jéj trwogę. Załamała ręce, spojrzała na drzwi, przelękniona i drżąca.
We drzwiach, do których Jerzy obrócony był plecami, od kilku chwil stała Lola w białéj sukience, blada, chwytając każde słowo wychodzące z ust Jerzego z owym wyrazem prawdy, który fałszu przypuścić