kala! Ja muszę się z nią widzieć, i powiem jéj stanowczo.
Hrabina porwała się przestraszona, i rozkrzyżowując ręce, stanęła we drzwiach, zasłaniając je sobą, blada jak marmur i drżąca.
— Chyba po moim trupie przejdziesz do niéj! zawołała. Ja winna jestem, być może, ale ja znam to dziecię, które przy mojéj piersi urosło: jest to drobniuchny kwiatek, który lada nieostrożne dotknięcie zgnieść może. Jeślim ja winna, odpokutuję, złe naprawię sama; ale nie pozwolę nad nią się znęcać! Dziś Lola jest tak chora, że najmniejsze rozdrażnienie stan jéj nieskończenie pogorszyć może... Hrabio, zlituj się...
— Tak! zawsze te pieszczoty! krzyknął Rajmund: pobłażanie bez końca! obawy! a skutkiem tego choroba dziecka, śmiech ludzki i wstyd rodziny!
— Przyjmuję, niech wszystko spada na mnie.
— Ale to dziecko jest mojém również, nie zapominaj wpani! zawołał Rajmund. Cóż mi z tego, że grzech i wina spadną na ciebie? Ja chcę ja ocalić, ja muszę, jedném słowem, rozbić te czcze marzenia, zamknąć głupie nadzieje, przyprowadzić ją do rozumu.
Hrabina uklękła, złożyła ręce, i płacząc pochwyciła go za nogi.
— Mężu mój drogi, ojcze, panie, nie idź! lub jeśli chcesz zobaczyć chore swe dziecię, przyjdź do niego ze słowem pociechy, z uśmiechem ojca, z pogodą na czole, nie pogarszaj jéj stanu. Zlituj się nad nią, zlituj nademną!
— Dość już tych płaczów i tragedyj! Bezwarunkowo chcę widzieć Lolę; muszę ja widzieć; będę wiedział jak sobie postąpić!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.
221
JASEŁKA.