Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

15
JASEŁKA.

wpadł do niego, nie szczędząc ukłonów pomieszanych z westchnieniami.
— Mam honor przedstawić się: Aleksander Szperka, mecenas... Poniekąd sam tutejszy gospodarz upoważnił mnie do widzenia się z wpanem dobrodziejem, uporczywie opierając się dłuźszéj ze mną o nader ważnym interesie rozmowie, dla któréj tu właśnie przybyłem. Wszak w panu mam honor oglądać dawnego przyjaciela tego domu?
Lacyna nie wiedział co odpowiedzieć: pokora zawsze go przestraszała; kiwnął tylko głową. Radwanowicz siedzący blizko, przypatrywał się uważnie, i sapiąc robił pół-głosem postrzeżenia.
— A! to Oleś! dalipan! zawołał po chwili głośniéj. To Oleś — Aleksander... Hej! a obróć-no się do mnie.
— Kogo ja widzę? professor Radwanowicz!
— Nie professor, ale ad interim bibliotekarz, a dawny wpana nauczyciel, kiedy jeszcześ bóty czyścił panom Strzemeskim. Ot! góra z górą! Ale jakże ty mizernie wyglądasz!. Musi ci się dziać dobrze?
Szperka uśmiechnął się.
— Szanowny professorze, gdyby mi się dobrze działo, byłbym w lepszym stanie.
— Bajki to, odparł Radwanowicz: to rzecz pewna, że człek z biedy tylko tyje; w dobrym bycie tłuszcz nie narasta. Ale cóż cię tu sprowadza?
— Pozwolicie panie przysiąść?
Lacyna podsunął mu krzesełko; Szperka począł od eolowskiego westchnienia.
— Co mnie tu sprowadza? Jedynie miłość bezinteresowna ludzkości i sprawiedliwości. Wystawcie sobie panowie, że syn ś. p. hrabiego, z którym miałem honor się widzieć, jest zagrożony spoliacyą, odebra-