Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

232
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— A jakie rączki masz gorące! rzekła biorąc ją za dłoń białą: czy masz pragnienie?
— O! wielkie!
— Nie mówmy o chorobie! to dzieciństwo! przyszło i przejdzie. Był tu kto u was, mieliście gości? My siedzimy jak zamurowani... A! co to za nudna okolica!
— U nas było kilka osób, ale ja wolę samotność.
— Był Emil?
— Był parę razy.
— Śliczny chłopiec; podobał ci się?
— Nie wiem, doprawdy nie przypatrzyłam mu się nawet.
— Żartujesz chyba, bo cóżbyśmy robiły biedne dziewczęta, gdybyśmy choć w oczy chłopcom nie spoglądały, dodała śmiejąc się Aneta. Prawda, że nic pocieszniejszego nad nasze z nimi na oczy rozmowy... Oczy daleko wyraźniéj mówią niż usta: nieraz się uśmieję myśląc, do czego służą te nasze rozmowy słowami, gdy wejrzenia daleko jaśniéj tłómaczą bez ogródki, od razu, co w sercu i myśli.
— A, mój Boże, ja tego nigdy nie uważałam! słabo odezwała się Lola.
— Przypatrz się tylko kiedy... Język to tak jasny i zrozumiały, a tak nic nie kompromitujący... Wchodzi, kłania się ceremonialnie, mówi o pogodzie i deszczu, a oczyma pyta: — Będziesz ty mnie kochała czy nie? — Ja mu na to powoli odpowiadając o pogodzie: — Nie wiem, zobaczę. — Patrz, jestem bardzo przystojny, mówią znów jego oczy. — I ja też nie jestem brzydka, odpowiadają moje. — Spójrzże na moją postawę... — Zobaczże moją rączkę i nóżkę... — Pokochałbym cię. — Pokochaj... zobaczę... — Jesteś ładna... — Podobasz mi się