— A ja ci pokażę, iż ma... Rzym, zaraz i Romulus fundator nowego Rzymu, Jerzy założyciel nowéj Horycy, a wilczyca...
— Otoż patrz, pannę Izabellę zrobi wilczycą!
Radwanowicz plasnął się ręką po ustach i głowę schował w ramiona jak złapany na uczynku.
— Nie, rzekł: wilczyca, to oczywiście Seredowiczowa.
— At! przystąpiło do nich! przerwał Paweł; zawsze te głupstwa! Co jemu jest!
— A coby miało być, odparł Lacyna, wracając do przedmiotu: on się musi kochać, bo u młodego kiedy na czole smutek, to nie chybi kochanie przyczyną.
— Jest racya, przerwał Radwanowicz: kochanie, amor, co na wywrót Roma, znowu cudny związek rzeczy! Amor omnia vincit... Veni, vidi, vici... Cezar! kommentaryusze... i...
— Ach! dałżebyś pokój! krzyknął Lacyna.
— Nigdy mi wpan mówić nie dajesz i sens nawpół rozcinasz! boleśnie westchnął professor.
— Jak gdybyś kiedy wpan mógł mówić z sensem! westchnął regentowicz.
— E! to już do osobistości dochodzimy! obruszył się bibliotekarz; zkąd honor obrażony, honores mutant mores, sed raro in meliores...
— I znowu jedzie! westchnął Lacyna.
— No! no! nie bój się wpan, powróci, dodał Radwanowicz. O czémże mowa? O miłości naszego panicza, pamiętam...
— To już cała bieda, rzekł Paweł: jak się nam jeszcze to licho domiesza, nie damy z niém rady, póki go nie ożenimy.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.
241
JASEŁKA.