wołał Lacyna — pójdziemy z torbami za nim, expresse z torbami...
— Perditio aeterna, ex inferno nulla redemptio, dorzucił Radwanowicz. Tak jest, redemptoryści, trynitarze, antitrynitaryusze, socynianie...
Zaczynał już po swojemu bałamucić, ale Lacyna spojrzał nań groźnie i zamilkł.
— Biegniéjcie, idźcie, proście, błagajcie, mówcie, płaczcie! Nie chwaląc się — rzekł Szperka — jeśli mnie powierzy sprawę, ja jeden mam środki nieochybne powrócenia mu ojcowizny: inaczéj zginął!
— Co tu począć?
— Biegniéj waść po Pawła; ja dla brzucha do szybkich pochodów nie jestem stworzony, odezwał się professor. Człek stary, senectus, senator, senat do rady. Trzeba mu to oznajmić, daléj z nim, dobra myśl, choć z ladajakiéj makówki... Pójdziemy chórem, potęgą, zastępem prosić go wszyscy...
Lacyna przerażony pobiegł po Pawła; ale wtém zaturkotało na dziedzińcu, i wszyscy zwrócili się do ganku, gdyż ktoś nowy nadjechał.
Z bryki wysiadali razem dwaj ludzie: znajomy nam już nieco sędzia Mejszagolski, oraz druga postać pleczysta, brzuchata, wąsata, groźna, która nim przystąpiła do ganku, poczęła się wprzód uważnie rozglądać w około.
Z wielką potém pewnością wszedł ów jegomość na schodki, rozkazawszy głośno rozpakowywać rzeczy, a koniom odchodzić do stajni, i majestatycznie zabierał się ku drzwiom.
Miał na sobie czamarkę szarą, rogatywkę na głowie, laskę grubą w ręku, dewizki olbrzymie na wierz-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.
17
JASEŁKA.