Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.

256
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

wa, bierze się kto nawinie. Maks nie był bez użytku: można go było posłać, posłużyć się nim, obracać jak się podobało. Codzienny prawie gość u państwa Jędrzejowstwa, smakował bardzo w rozmowie Anety, ubierał się do niéj zdobywczo, i godzinami całemi słuchał jéj deklamacyi z taką poddańczą uległością i uwielbieniem, że musiał wreszcie choć trochę sobie łaski zaskarbić. Zresztą piękne panie często nie przebierają w kadzidłach, i nie patrzą, z jakiéj one dymią kadzielnicy. Powoli Maks w ten sposób wcisnął się do domu, który go już potrzebował. Aneta mówiła z nim o wszystkiém, między innemi i o Loli, z boleścią przewidując, ile ta jéj przyjaciółka cierpieć będzie z powodu swéj nieszczęśliwéj miłości... Maks mocno też ubolewał, dzieląc we wszystkiém zdanie p. Anety...
— Napróżno pracuję nad nią — odezwała się raz wieczorem piękność, — aby jéj to wybić z głowy. Dziecię rozkołysane pieszczotami, jak już sobie raz powiedziało, że kocha, nie można mu tego wyperswadować. Prawdziwie, byłby to chrześciański uczynek, gdyby co na to poradzić można...
Zdaje mi się, że się teraz już widywać nie mogą, dodała Aneta; bo ojciec i matka są bardzo przeciwni. Ale prawie pewna jestem, że do siebie pisują: mam nawet poszlakę, że niedawno chodził posłaniec tajemnie do Horycy. Moja służąca ma siostrę cioteczną za ekonomem u hrabiny; powiadano jéj, że kogoś po cichu wyprawiono kilka dni temu. Zaczną się listy, i znów to biedne dziecko więcéj cierpieć będzie...
— E! tym listom najłatwiejby można przeciąć drogę, rzekł Maks.
— Ale jakże się w to wdawać? spytała Aneta. Pan sam to czujesz. Choć istotnie byłby to miłosierny uczy-