na myśl słowa Anety, i zaraz gwałtowna owładnęła nim chęć podchwycenia pisma, które niosło życie, wiarę, siłę biednemu oczekującemu go dziewczęciu. A jakże się tam wpan myślisz dostać?
— Już ja to tam na miejscu starać się będę uskutecznić jak naj.., jak naj... (Wódka nie dała wynaleźć przymiotnika). Bo wpan nie wiesz... dodał Lacyna, wyrzekając się wyrazu, który przyjść nie chciał; może być, że jestem niepozorny (tu uśmiechnął się pijano), ale regentowicz Lacyna nie dla proporcyi nosi głowę na karku! Źle mówię, nosi proporcyę na głowie; źle mówię, nosi głowę na proporcyi, czyli kark na proporcyi. Wpan dobrodziéj rozumiesz zresztą! tfu! co u licha!
Maks postrzegł dopiero teraz, że Lacyna okrutnie już jest pijany, i coraz niebezpieczniéj kołysze się z krzesełkiem.
— Niech pan nie zważa — mówił daléj — na niepozorną expresse postać regentowicza; swojego czasu był to koń, ale się trochę zjeździł. Nie! tak! nie! nie zjeździł! W potrzebie jeszcze rachuj na niego jak na Lacynę. Wszystko jedno co Zawisza... to u nas w Pińsku rzecz wiadoma!
— Jestem tego pewien.
— Pan może i nie jesteś pewien, mówił nie mogąc ust zamknąć Lacyna; ale ja, pewnissimus, jak powiada Radwanowicz. Pan nie zna Radwanowicza, ex-professora, który ma zajączki w głowie? Nie? Szkoda! Myślałem, że go pan zna. Mój wielki przyjaciel. Jeszcze tedy nektaru tego!
I znowu dolawszy sobie z flaszki, napił się, chciał wstać, pochylił się jakoś w tył niebezpiecznie i padł
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/274
Ta strona została uwierzytelniona.
266
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.