Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.

270
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

jam radziła? jam mogła panu poddać myśl, aby cudze listy przejmować? ja? ja? ja?...
— Ale, pani...
— Wpan mnie obrażasz! Popełniłeś niedelikatność... gorzéj, bo prawie występek! To niegodnie! to szkaradnie! Schowaj pan sobie to pismo! zrób z niém co chcesz: ja wiedzieć o tém nie chcę, nie mogę... mnie to oburza!
Maks osłupiał.
— Ależ proszę pani, jeśli się miało walać?
— Niechby się z niém stało co chciało. Miałże kto prawo go dotknąć? P. Maksie, sam się zastanów.
Maks zarumienił się i zmieszał.
— Cóżem miał robić?
— Nie pytać, nie patrzeć! nie brać! Dziwuję się panu! Pan, co tyle okazujesz zawsze uczucia, mógłżeś popełnić taką... taką niedelikatność?... Czyż to podobna!
Zmieszany do reszty ex-artysta, zabełkotał i umilkł pomiarkował, że zaszedł za daleko. Aneta oddaliła się od niego, okazując ma prawie wzgardę.
— Przyznaję się, rzekł: w najlepszéj chęci popełniłem niedorzeczność; ale cóż z tém zrobić?
— Spal pan! wyrzuć! zniszcz! dogoń i oddaj Lacynie temu!
— Ja! ja mu oddać nie mogę, bobym się przyznał, że wziąłem.
— Więc zniszczyć.
— Zniszczyć! powtórzył, i chciał zacząć drzeć; ale Aneta szybko z rąk jego list pochwyciła.
— W drugim pokoju jest ogień na kominie — dawaj pan!
I porwawszy pismo wybiegła, a za chwilę wróciła