Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/286

Ta strona została uwierzytelniona.

278
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

co był obowiązany jako lekarz, sądził, że jako człowiek coś jeszcze uczynić powinien. Wiedział on że upór hrabiego w znacznéj części mógł być powodem choroby, i pojechał do niego. Biednemu Szemeremu ciężko przychodziło całe życie przywykłemu do żartów z siebie i ludzi, wejść na drogę poważniejszéj rozprawy; ale sumienie kazało — musiał. Siadł więc na wózek, i w parę dni potém pobiegł do Zarubiniec.
Zarubińce były wielce podobne do owych zaczarowanych zamków w bajce, w których wszystko co żyło skamieniało. Zmian tu nigdy nie spostrzegłeś żadnych: wiecznie też same twarze, ruchy, obyczaj, godziny. Teraz tylko, zbogacony spadkiem, hrabia uznał za rzecz przyzwoitą nieco wyświeżyć stare swe gniazdo, zapobiedz gdzie niegdzie rozpoczętemu zniszczeniu, podnieść skalę życia do rozmiarów majątku. Ale Malczak został w swoim watowanym kaftaniku i przydeptanych butach obciętych, a machiny i inwencye szły swoją drogą. Szemere zastał hrabiego przy pompie, która dotąd ssać nie chciała, ale miała być wielkich nadziei wynalazkiem, byle tylko dojść do tego, żeby już w nią woda poszła, która tylko przez upór współdziałania odmawiała. Hrabia obwiniał o to i domorosłych robotników, i zły gatunek materyału, i po cichu nawet rodzaj wody brzydki i mętny. Silił się na wynalezienie wady jakiéjś w wykonaniu, nie przypuszczając jéj w pomyśle.
Gdy doktor wszedł, egzaminował właśnie klapę, któréj część użył Malczak na podeszwy do butów świątecznych. Rozmyślał już nad tém, czémby można skórę zastąpić?
— Do nóg upadam hrabiego! rzekł doktor witając go.