oczy. Sprawa niepojęta. W karczmie była jedna tylko szynkarka. Z wieczoru słyszę, wesoły, śpiewał, wychylił butelkę starki, położył się spać napiły, a nazajutrz rano stryczek na hak założył i najniespodziewaniéj się powiesił...
Jerzy drżał ze wzruszenia.
— Jechał? czy wracał? spytał niespokojny.
— Dopierośmy jechali, paneńku, rzekł parobczak płacząc.
— Zlituj się! jeśli to twój człowiek, przerwał Maks błagająco: poświadczże przed policyą, że miał czy pomieszanie, czy co podobnego, a to mi się śledztwo ciągnąć będzie i karczma zamknięta.
— Jakże mogę świadczyć? oburzył się Jerzy. Człek wyjechał zdrów, przytomny... nic nie wiem... przecięż tam gdzieś ślady jakieś być muszą tego co się stało.
— Jest jakiś papier, który nieboszczyk trzyma zmięty w garści, ale mu go chyba doktor wydrze z palców, gdy do obdukcyi przyjdzie.
Jerzy poruszony, przelękły, coraz bardziéj niespokojny o Lolę, nie chciał się zatrzymywać dłużéj. Widok tego miejsca napiętnowanego zbrodnią, do któréj mógł dać jakiś powód, dolegał go, jakby był jéj winien.
— Jedziesz? spytał Maks, widząc poruszenie.
— Muszę, odparł Jerzy spuszczając głowę jak winowajca: śpieszę do Robowa, mam pilną sprawę. Dajcie mi tam znać co odkryje śledztwo. Biedny Lacyna!
— A niech go tamci porwą, do których mu tak było pilno! zawołał Maks gniewnie...
Ale już Jerzego nie było. Biegł co żywo, czując, jak Lola niespokojną być musi, dotychczas nie otrzymawszy odpowiedzi. Ten wypadek z nieszczęśliwym posłem, nagła śmierć jego, tajemniczy jéj powód, napełniały go stra-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/298
Ta strona została uwierzytelniona.
290
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.