wili o niéj jeśli zechcesz. Milczenie gryzie, słowo jak łza unosi z sobą życia gorycze. Anioł twój słucha ciebie.
— Ten anio może i tam mi nie przebaczy! zawołał Jerzy ze łzami.
— O mój drogi! odparł Otto: jeden tylko świat i ludzie nie umieją przebaczać; Bóg i anioły są miłością samą!
W Robowie za powrotem zastali wcale niespodzianych gości. Był to nieznośny Maks, który szczęśliwie pozbył się śledztwa o śmierci Lacyny, i pan Jędrzéj ojciec Anety. Obaj przybyli z serdecznemi kondolencyami do Jerzego, który ich przyjął ponurém milczeniem, oznajmującém jak nie rad był téj niewczesnéj ich czułości. Ale tego rodzaju ludzie wcale nie zważają na obojętność i wstręty, jakie się im okazuje: p. Jędrzéj nie domyślił się tego przez głupotę, Maks przez zarozumiałość.
To zajęcie p. Jędrzeja Jerzym, chociaż szanowny obywatel wcale czułym nie był, uderzyło Ottona. Pomiarkował, czego się zresztą od dawna domyślał, że Jędrzejowstwo i Aneta nie wyparli się swoich widoków na Jerzego, i w chwili nawet tak bolesnéj nie zapomnieli o nich.
Biedny pan Jędrzéj zmuszony do smutku, którego nie doznawał, w wielkim był kłopocie, a nie mogąc inaczéj wyrazić zmartwienia, kiwał boleśnie głową na lewo i prawo, trzymając ręce założone w tył i wzdychając niekiedy dość niewprawnie na różne tony.
Maks nie śmiał być jeszcze wesół, a trudno mu było długo wytrwać z powagą. Okoliczności te szczęściem skróciły wizytę, która wszakże nie była bez znaczenia. Kilka dni potém Jerzy pozostał jeszcze
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/307
Ta strona została uwierzytelniona.
299
JASEŁKA.