wszakże chwile apoteozy, które każdy w życiu przebywa; nawet zbrodniarz, nawet ubogi i najuboższy pod dachem, podnoszą się w tych chwilach, ów do cnoty, tamten do rozumu. Chwila ta trwa błyskawicę dla jednych, dla drugich godzinę, dla innych lata, a im dłużéj w niéj wytrwa człowiek, tém więcéj jest ideałem.
I spojrzała na Jerzego owym łzawym wzrokiem, który tak pociąga, tak rozbudza na dnie serca leżące, martwe już nawet uczucia szczątki.
— O mój Boże! odezwała się nagle: pan mi tak przypominasz szczęśliwe chwile! — I zasłoniła oczy. — Ja ją tak kochałam.
Maks, żona jego, pani Jędrzejowa, wszyscy jakby sobie słowo dali, odstąpili Jerzego i Anety, zostawując ich na samotnéj rozmowie; a Jędruś, który niezgrabnie o mało się nie wdał między młodą parę, dostał na migi tak groźne napomnienie od żony, że się już potém zbliżyć nie śmiał do Jerzego i jak najdaléj od niego uciekał.
Aneta rzuciwszy raz wędkę, nie puściła z niéj zdobyczy. Ciągle w tym obłoku smutku, melancholiczna, rzewna, karmiła Jerzego wspomnieniami, a wzrok jéj sięgał głęboko do duszy.
Co się z Jerzym działo, trudno zaprawdę tłómaczyć. Aneta wcale na nim przykrego nie zrobiła wrażenia; rozum jéj, smutek, wymowa, zręczność, może potężny urok piękności, sprawiły to, że po godzinnéj rozmowie prawie się uczuł z nią swobodnym i spokojniejszym. Ona tak umiała trafić w myśl jego i sercu pochlebiać!
A tak była prosta, naiwna, szczera, tak niewymuszona i niezalotna, iż prawie posuwała się do zupełnego zaniedbania. Wiedziała zapewne, że to jéj nie ujmie wdzięku.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/322
Ta strona została uwierzytelniona.
314
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.