wielka i prawdziwa miłość, wyczerpuje się całe do razu.
— O! nie! nie! doprawdy! serce sercem jest zawsze, człowiek zawsze kochać zdolny.
— Czy pani kochała? zapytał naiwnie Jerzy.
— Ja? odparła zarumieniona Aneta — nie! Choć to pytanie dziwne, ale na nie szczerze odpowiem. Dzieckiem marzyłam, kobietą pragnęłam kochać, i nie znalazłam nikogo, kogo ukochaćbym mogła. Ja może za wiele pragnę, wolę jednak nic niż to, coby mi nie wypełniło serca... Zdaje mi się, że gdybym pokochała, miłość moja byłaby ogniem, coby dał życie lub jak piorun je odebrał.
Słowa te wymówiła ciszéj, niewyraźnie. Jerzy spojrzał na nią, i w oku jéj czarném spotkał przerażający jakiś wyraz, jakby straszliwego pragnienia zemsty i nienawiści, który obwiał go chłodem i odepchnął.
Nazajutrz nie wiem jak Jerzy dał się Maksowi zawieźć do sąsiadów. Kiedy im to przyrzekł, nie przypominał sobie, ale weń wmówiono, że przyobiecał, że dotrzymać musi... Pojechał więc niechętnie, z uczuciem prawie zgryzoty jakiéjś i obawy. Tym razem Aneta była znacznie weselsza.
Poufale i po bratersku ścisnęła jego rękę; słowa już nie mówiła o Loli, tylko niekiedy naśladowanym jakby uśmiechem, ruchem, wyrazem, starała się ją przypominać, a wyuczona ta rola czasem się wcale dobrze udawała. Jerzy uczuł bicie serca; nie posądzał jéj, aby się stroiła umyślnie w ten z trupa odarty wdzięk cudzy, ale mu to sprawiło rozkosz niewypowiedzianą; nawet głos jéj srebrny dźwięczał jakby biednéj Loli.
U państwa Jędrzejowstwa znowu się wszystko
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/324
Ta strona została uwierzytelniona.
316
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.