przykutemu do ściany wiezienia, miał za złe, że nikt go rozkuć nie przyszedł. Jeśli śmieszność i jakaś wzgarda ściga tę, co została panną, dla czegoż jéj nie dano swobody wyboru? więcéj powiem, woli i inicyatywy w przywiązaniu? Musimy czekać, aż nam ktoś raczy rzucić chustkę sułtańską, a jeśli nie rzucił, wina nasza! To śmieszne! to nielogiczne! Każą nam, bądź co bądź, iść za mąż, a potém krzyczą, że nie spełniamy obowiązków, których nie przyjęło serce. Ja to inaczéj pojmuję: nie poszłabym za mąż, chyba wybrawszy tego, który ma być moim mężem; inaczéj śmiało zostanę starą panną — to wolę. Trzeba koniecznie — dodała ośmielając się — aby każda łodyga kwiat wydała; nie wolnoż okryć się zielonością, wystrzelić ku słońcu i zostać palmą samotną? Dla mnie ten stan swobodny mojego panieństwa ma urok, któregobym się nie umiała wyrzec, chyba dla wielkiego przywiązania, dla czegoś, czego nie mam pojęcia, bom nigdy nic podobnego nie doznała.
— W ogólności — rzekł Jerzy — w pojęciach o tém jest wiele konwencyonalnego, przekręconego przez społeczeństwo zepsute, jest tyleż fałszu co prawdy. Kobieta za mało ma swobody i wszystkie wady niewolnictwa... W innych razach granice, które kładą jéj czynnościom, są opiekuńcze i troskliwe.
— Więc wiecznie mamy potrzebować téj opieki? spytała Aneta, — i na zawsze pozostać dziećmi?
— Szukając siły, usiłując ją dobyć z siebie, możecie trafić na utratę wdzięku, który wam daje niemoc właśnie, słabość i dziecięctwo wasze... Nie jestże potęgą to, że siły nie macie? że nikt szlachetny użyć jéj przeciwko wam nie może? Jutro wziąwszy siłę, poślubicie walkę...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/328
Ta strona została uwierzytelniona.
320
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.