Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/338

Ta strona została uwierzytelniona.

330
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

matka napisała imię jéj pieszczone i jedno do Boga westchnienie.
Obok niego także zieleniały już zasadzone świeżo rośliny, ale tu jeszcze nieposłuszna ziemia razem z niemi wyrzucała z łona dzikie swe dzieci: chwast i łopuchy, które walczyły o lepszą z wychowańcami ogrodu.
Ranek powoli z mglistego przechodził w pogodny; opary siadały w dolinach i uściełały się jak zrzucone zasłony, a wyświeżony krajobraz pięknego Wołynia, obmyty rosą, ozłocony słońcem, zarysowywał się już w oddali. Ptaszki gospodarzące na cmentarzu w gałęziach drzew starych i świeżo zasadzonych krzewach, szczebiotały już wielkiemi gromadami, przenosząc się z krzykiem z miejsca na miejsce za najmniejszym szelestem. Cisza zresztą panowała na cmentarzu, przerywana tylko ich wrzawą wesołą i stękaniem człowieka, który grób kopiąc w rogu, to pilno a żywo ziemię odrzucał, to pot z czoła ocierając i wzdychając, spoczywał.
Furtka skrzypnęła: Otto i Jerzy powoli weszli na milczący mogilnik, oczyma szukając swoich grobów. Otto dojrzał zaraz, że mu się jeden krzak róży odwiązał od podpórki i pochylił jak chory na stojące obok kwiatki; poszedł więc tam i zaczął gospodarzyć. Jerzy skierował się też do swojego grobu, przy którym nic nie miał prawa poprawiać i zmieniać; płakać i modlić się mógł tylko.
Obaj potém usiedli na ławce, i spoglądali, dumając, na ten maleńki światek, z Hamletowskiemi myślami o człowieku, tylekroć powtarzanemi, tylekroć powtarzającemi się jeszcze!