tatyczną malowałaby boleść. Lica nawet wypogodzone były ciszą, oko świeciło głębiną bezdenną, rezygnacya niebiańska zdawała się ją opromieniać. A! gdyby taka była w istocie, jaką się być zdawała!
Spojrzawszy na nią Jerzy, który okiem młodości widział tylko piękno, olśniony został tém zjawiskiem, jakby z grobów wyrosłém, wspaniałém, wielkiém, dojrzałém do życia, a dziewiczy wieniec noszącém jeszcze u czoła. Powoli na widok jéj przejmowało go uczucie coraz dziwniejsze: nie kochał, ale przejęty był i oczarowany.
Otto patrzał na niego nie na nią, z twarzy mu czytał jak z księgi, i smutniał.
— Natura! ludzie! wszystko jedno! życie oplatać musi groby! rzekł w sobie. To początek nowéj miłości. Ten bluszcz uparty uczepi się ruiny i ozieleni ją sobą.
Jerzy w uwielbieniu dla Anety, sądził się być wiernym pamięci siostry, ale serce jego od grobu już poczynało zwracać się do życia.
— Jakże tu cicho! spokojnie! miło! rzekła Aneta, zbliżając się powoli, i kładąc rączkę, odzianą obcisłą rękawiczką czarną, na żelaznéj kracie, która ich dzieliła: co tu kwiatów! to ogród umarłych! Nie dziwię się panu Ottonowi, że tu, jak słyszałam, spędza długie godziny. Pierwszy raz jestem tu sama i czuję, że trudno mi się ztąd wyrwać. Zdaje mi się, że zdrowo być musi czasem wnijść na cmentarz spytać śmierci o życie?
Otto milczał, schylony patrzał na grób swój drogi; Jerzy wdzięcznością popchnięty, wyszedł powoli z za żelaznéj otoki i zbliżył się do Anety. Razem, milcząc, poszli do grobu Loli.
— Biedne dziecię! rzekła postać w czerni.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/342
Ta strona została uwierzytelniona.
334
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.