Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/347

Ta strona została uwierzytelniona.

339
JASEŁKA.

czynności. Zaraz więc przy wieczornéj herbacie kazała mu opowiadać o całéj téj wyprawie... Jerzy był posłuszny, choć zbywał lakonicznie ciekawość.
Nie obeszło się jednak bez wzmianki o Anecie, o widzeniu z nią pierwszém i drugiém i ostatniém. To ostatnie Jerzy odmalował jéj jak artysta; utworzył z niego rodzajowy obrazek, smutny, prześliczny. Pannie Izabelli aż łzy zakręciły się w oczach.
— To dobre jakieś dziewczę, rzekła. Mnie się zdaje, że świat i ludzie wcale się na niéj nie poznali. Prawda, że matka śmieszna, ojciec nic nieznaczący ale ta Aneta niepospolitą jest istotą.
— Mówią, że zbyt chłodna i rozumna.
— Mylą się może, odpowiedziała panna Moroszówna: najczęściéj serce drażliwe maskuje się dowcipem i chłodem. Rozum niekoniecznie jest przeciwnikiem uczucia, boć to są dwa koła jednego wozu, téj duszy, która siedzi na rydwanie o tylu złocistych kołach... Lepiéj może niż wy sądzę Anetę, bo jestem kobietą; widywałam ją w różnych chwilach, zawsze serdeczną i uczucia pełną, zawsze łagodną i miłą. To co mi opowiadasz, jeszcze mię więcéj przywiązuje do niéj. Mówże mi, proszę, o niéj.
Jerzy mówił i dosyć wiele powiedział.
— Ale ty to tak opowiadasz zimno, a ja — uśmiechnęła się panna Moroszówna — mam ochotę posądzić ją o miłość to ku tobie.
— A! i Otto mi tę myśl narzuca, ale to być nie może!
— Czemuż? Mnie się to zdaje rzeczą naturalną, prawie konieczną.
— Wie przecię, że jéj kochać nie mogę.
— Ona wie tylko, że kocha ciebie, to dosyć, wes-