Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/351

Ta strona została uwierzytelniona.

343
JASEŁKA.

słuszniejszéj rzeczy. Dawszy mu ten dowód zaufania, zażądali, aby im oddał co od dawna dzierżyli, i z czego takie podawali rachunki, jak się im podobało.
Hrabia osłupiał, nie pojmował rzeczy; ale spotkawszy tak głębokie i silne przekonanie o swych prawach u tych panów, zachwiał się na chwilę, myśląc naiwnie, że jakoś niedobrze rzecz zrozumiał.
— Jakże, proszę marszałka, zawołał najstarszy: my ten sierocy majątek trzymamy już od lat sześciu!
— Ależ to mienie sieroce! Panowie nie podajecie opiece rachunków, lub przysyłacie takie, jakich ona przyjąć nie może; są summy popodnoszone...
— Co pan hrabia w to wchodzisz? My mamy odpowiedzialność, a sieroty podpiszą nam zakwitowanie.
Nie było już co rozumować.
Inni z równie ścisłą logiką dopominali się administracyi majątków, na których ciążył dług niewielki; lat dziesiątek, a mimo ich starań nietylko nie ubywał, ale go jeszcze przyrastało; rachunki misterne pochłaniały wszystko. Hrabia nie mogąc pojąć téj manipulacyi cudzego grosza, choć sam nie tak bardzo był delikatny, gdy o niego chodziło, opierał się.
Upór ten dopełnił miary jego występków.
— A, to taki ptaszek! zawołali ci panowie chórem. My wotujemy na ciebie, abyś ty nas z domów wypędzał! Zobaczysz!
Administracye bowiem prawie za własne się uważają.
— Toś taki! wołał inny: a no! doczekamy wyborów, polecisz negatywami na łeb, a co ci nałajałem, tego ci nikt nie odejmie. Chce mu się być uczciwszym od nas wszystkich. Sumienie! piękne sumienie: ja mam sześcioro dzieci!