Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/352

Ta strona została uwierzytelniona.

344
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Ten, który chwalił się sześciorgiem dzieci, sądził naiwnie, że mu dla nich jak dla ptasząt w gniazdku, wszędzie pokarm zbierać było wolno, choćby w cudzéj kieszeni.
Ostatni wprawdzie dzieci nie miał, ale był potomkiem zasłużonéj w powiecie rodziny, a mienie znaczne przejadł, przepolował i przetraktował ze współobywatelstwem; należało mu tedy coś dać, choćby odjąć sierocie i wdowie. Tego marszałek zrozumieć nie chciał, i dorznął się swoim uporem.
Groźny zastęp uformował się zaraz i powiększył tymi, którzy na pewny obiad w miasteczku nie byli proszeni przez omyłkę, i tymi, którym hrabia wizyt nie pooddawał, i innymi jeszcze, którzy go nie znali, ale kogoś nienawidzieć i na coś krzyczeć musieli; bo są ludzie co hałasy lubią, a wszelkie zgorszenie mają sobie za przysmak. Zaraz tedy dały się słyszeć głosy, że marszałek nowy jest człowiekiem strasznym, że służy tylko dla nagrody, że obywateli chce gubić i z torbami wyprawiać, że zdradliwie chłopom sprzyja, że z Żydami akcyznikami ma złowrogie konszachty, dążące do zaprzedania całego powiatu w niewolę babilońską, i t. d., i t. d.
— To już rzecz dowiedziona, mówili ex-administratorowie: nie ma najmniejszéj wątpliwości. Widziano go wieczorem około domu Goldmana; jeździł cztery razy, pilno, nie wiedzieć po co, do gubernialnego miasta.
Gdy raz podobne puszczono wieści, nic już ich powstrzymać nie było w stanie. Hrabia stał się podejrzanym najprzód o małe grzeszki powszednie miłości własnéj, pychy, ambicyi; potém o zdradę, podstępy, nienawiść współbraci, przedajność i wszelkie zbrodnie,