Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/354

Ta strona została uwierzytelniona.

346
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

sze ktoś czuwa na straży, żeby nogę podstawić i wywrócić.
Hrabia więc jak z razu miał wielką pociechę ze swojego urzędowania i marszałkowskiéj godności, tak wkrótce potém napił się żółci i goryczy do sytu, opuszczony i odepchnięty od wszystkich. Nawet sędzia Mejszagolski fidus Achates po kryjomu, przyjaciel tylnemi drzwiami, publicznie trzymał się na uboczu i dobrze udawał, że się do niczego nie miesza. To rzecz także ciekawa, że gdy kogo u nas przypadkiem ostracyzm ten wygna i potępi, strach taki ogarnia rodzinę, przyjaciół, blizkich, że wszyscy zaraz pierzchają przed nim jak przed zapowietrzonym, bojąc się, by ich nie spotkał ten sam los. Cofają się, umywają ręce i powiadają sobie: „Winien czy nie winien, po co się mamy w to mieszać?“
— Nawet z przekonaniem o prawdzie, nikt przy niéj obstać i za nią walczyć nie ma odwagi.
Dopóki tryumfował hrabia, ograniczał się tylko opisywaniem przed żoną odniesionych zwycięztw: jak na obiedzie danym dla niego dwanaście razy pito jego zdrowie, jak go noszono na rękach, jak „kochany hrabia“ musiał z kolei dwanaście mów do siebie wystosowanych wysłuchać pocąc się, a dwunastu mówców z obu stron twarzy całować i t. p. Żona biedna cierpliwie słuchała tego z uśmiechem obojętnym, często z cicho wyrażającém się podziwieniem, i choć nie zdawała się wielce tém uszczęśliwiać, mąż przed nią przechwalał się wszakże, bo takiemi rzeczami potrzeba się koniecznie chlubić. Długo w głębi człowieka nie mogą one pozostać, i nie karmią go, jeśli ich drugim nie podaje.