lać z tą żółcią, co się wewnętrznie gromadzi. Hrabia często wywnętrzał się przed Malczakiem nawet, który jak chińska lalka kiwał tylko głową i niewiele umiał odpowiedzieć ani poradzić; żonę jednak poczytywał za najdogodniejszą do zwierzeń. Czuł w niéj serce, doznawał pociechy, gdy się oburzyła; trafiało się nawet, że uwagi jéj znajdował słusznemi, gdy się z jego zdaniem zgadzały.
Tak nieszczęście coraz ich bardziéj do siebie zbliżało; a choć hrabina tak była przygnębiona, pogrążona w smutku i zobojętniała, że trudno się jéj było choć myślą zwrócić znowu do świata, czuła jednak, że obowiązkiem jéj było choć myślą wrócić znowu do świata; czuła, że obowiązkiem jéj było wyciągnąć rękę mężowi, który obecnie pierwszy raz cierpiał, a znieść męczarni nie umiał. Nigdy go jeszcze nic tak boleśnie nie dotknęło, inne razy nie drażniły jego miłości własnéj, znosił je mężniéj, pogardliwie, dumnie: te rozdarły mu serce upokorzeniem, jakiego się nie spodziewał, i bolał na nie srodze. W tym stanie człowiek skłonny jest zbliżyć się nawet do ludzi najobojętniejszych, byle mu okazano czułość i politowanie. Hrabina stała się potrzebną, była dla niego jedyną, umiała osłodzić bole, których doznawał; a ciesząc go, rozrywała się sama.
Tak to dziwactwo hrabiego jeden miało dobry skutek, że zjednoczyło ściśléj znowu rozerwane stadło; a co dziwniejsza, przekonało nareszcie hrabiego, że żona jego nie jest tak pospolitą, jak dotąd mniemał, kobietą. Wiele teraz rzeczy powiedzieli sobie wzajemnie, z których przez ciąg długiego czasu nie mogli się przed sobą wyspowiadać. Malczak też spotrzegłszy ten zwrot, począł panię bardzo szanować, a spadłszy
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/356
Ta strona została uwierzytelniona.
348
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.