Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

28
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

wierzcie mi, że od małego chłopca, jak sierota, nauczyłem się liczyć na siebie... Jeśli mnie kochacie...
Chciał mówić daléj, gdy drzwi się otworzyły nagle, i wszedł siwy o kiju staruszek w czarnéj sutannie, z białą głową, długim włosem okrytą. Był to proboszcz miejscowy, ośmdziesiąt już letni, suchy i blady jak mumia, w którym ledwie kołatała się reszta życia. Ksiądz Magnacki żył już w téj parafii od lat pięćdziesięciu; teraz choć jeszcze spełniał obowiązki około kościoła, osłabiony jednak, daléj po za miasteczko wikarym zastępować się musiał.
Starość jakby mgłą srebrną powlekła ten umysł niegdyś krzepki i serce ciepłe: świat, ludzie, życie, zobojętniało mu wszystko. Większą część dni swych przepędzał na rozmyślaniu z brewiarzem; a na pytania ludzi, na ich skargi, na żale, najczęściéj jedném tylko odpowiadał:
— „Mizerye! mizerye ludzkie!“
Ztąd wesoły wikary, a za nim wszyscy w sąsiedztwie zwali staruszka: księdzem Mizeryą.
Milczący, czasem przez kilka dni do nikogo się nie odzywał; kiwał głową, zdawał się nie słyszeć i niewidzieć co się w koło niego działo; wiadomości złe i dobre przyjmował jednakowo, poruszeniem ręki okazując, że go niewiele obchodzą.
A choć siły go opuszczały i chodził z trudnością, choć ze światem zerwał, choć chwilami zdawał się zupełnie odrętwiałym, bywały dni, gdy nagle wychodził z tego stanu i do życia powracał; ale późniéj znowu ogarniało go owo osłupienie i odrętwiałość. Ksiądz Mizerya nigdzie prócz u chorych i umierających nie bywał, wesela i chrzciny zostawując wika-