wierzcie mi, że od małego chłopca, jak sierota, nauczyłem się liczyć na siebie... Jeśli mnie kochacie...
Chciał mówić daléj, gdy drzwi się otworzyły nagle, i wszedł siwy o kiju staruszek w czarnéj sutannie, z białą głową, długim włosem okrytą. Był to proboszcz miejscowy, ośmdziesiąt już letni, suchy i blady jak mumia, w którym ledwie kołatała się reszta życia. Ksiądz Magnacki żył już w téj parafii od lat pięćdziesięciu; teraz choć jeszcze spełniał obowiązki około kościoła, osłabiony jednak, daléj po za miasteczko wikarym zastępować się musiał.
Starość jakby mgłą srebrną powlekła ten umysł niegdyś krzepki i serce ciepłe: świat, ludzie, życie, zobojętniało mu wszystko. Większą część dni swych przepędzał na rozmyślaniu z brewiarzem; a na pytania ludzi, na ich skargi, na żale, najczęściéj jedném tylko odpowiadał:
— „Mizerye! mizerye ludzkie!“
Ztąd wesoły wikary, a za nim wszyscy w sąsiedztwie zwali staruszka: księdzem Mizeryą.
Milczący, czasem przez kilka dni do nikogo się nie odzywał; kiwał głową, zdawał się nie słyszeć i niewidzieć co się w koło niego działo; wiadomości złe i dobre przyjmował jednakowo, poruszeniem ręki okazując, że go niewiele obchodzą.
A choć siły go opuszczały i chodził z trudnością, choć ze światem zerwał, choć chwilami zdawał się zupełnie odrętwiałym, bywały dni, gdy nagle wychodził z tego stanu i do życia powracał; ale późniéj znowu ogarniało go owo osłupienie i odrętwiałość. Ksiądz Mizerya nigdzie prócz u chorych i umierających nie bywał, wesela i chrzciny zostawując wika-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.
28
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.