Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/365

Ta strona została uwierzytelniona.

357
JASEŁKA.

tego znaczenia, Aneta spojrzała mu w oczy, ale z nich patrzyła tylko myśl jasna i szczera.
— Dla czegożby się ukrywać miała? spytała.
— Bo ze skarbem każdy się tai; a ten tylko wywozi ją na targ, komu jéj braknie.
— Może pan masz słuszność, odpowiedziała Anna; ale cóż my biedne na to poradzimy! Jak to poznać, gdzie co jest, to fałsz, a czego nie ma, to prawda.
— A! panie macie przeczucie.
— Nie, niezawsze, i ono zdradza.
— Ogromne przeczucie, jeśli to prawda, że miłość wasze życie stanowi!
— Nasze życie? smętnie spytała Aneta; składa się ono nie z samych miłostek i miłości, ale z żalów i nienawiści także.
— A żal czyż to nie miłość? a nienawiść nie jestże nią także, tylko przebraną i wzburzoną?
Aneta widząc go tak ożywionym, stała się śmielszą.
— Teraz ja powiem panu, mówmy o czém inném.
— Na rozkazy! O czémże? naprzykład? o pogodzie?
— Nigdym pana jeszcze tak wesołym nie widziała.
— A, pani! westchnął młody człowiek: to niedługie ciepło jesienne; nie zazieleni ono drzewa.
— Przepraszam, ja się w duszy zielenię, widząc go tak wesołym. To mnie cieszy.
Wtém Jerzy nagle posmutniał, spuścił oczy, poczuł zgryzotę jakby grzech popełnił. A! tu, w Zarubińcach, nie godziło mu się może być tak wesołym, przy innéj kobiecie!
Łza zakręciła mu się w oku.
Drugi raz już widmo stanęło między nimi