Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/372

Ta strona została uwierzytelniona.

364
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

z niespokojném ożywieniem, a gdy weszli do pokoju, padł jéj do nóg.
— Matko — rzekł — chciałaś tego: błogosław!
P. Izabella z radosnym porwała się wykrzykiem.
— O, mój Boże! spełniły się życzenia moje! Aneta?
— Aneta będzie córką twoją!
Milcząc, zdawała się chwilę namyślać panna Izabella; niedopłakana łza jakaś zbiegła jéj z oczu, i zawołała po chwili:
— Błogosławię! błogosławię! Ty ożyjesz, dom ożyje! rozpoczniecie życie nowe po bożemu, nie ze starą biedną matką, która z wyschłego serca szczęścia ci dać nie mogła... Jerzy przywiąże się do domu: stworzy rodzinę...
— Mogłażeś wątpić o mojém przywiązaniu?
— Nie! o sercu nigdy; ale — szepnęła nieśmiało — przyznaję ci się: patrząc, jak nieraz ciężyło ci to życie na uwięzi, przywykłemu do swobody, lękałam się, byś mi gdzie nie uciekł znowu na stepy; myślałam, że ci się tu uprzykrzy, że dostaniesz tęsknoty, że cię doleci głos jakiś z równin dzikich i pociągnie za sobą... że za nim wyrwie się twoja dusza i ciało uniesie...
— Nie! nieraz wśród nocy i ciszy, prawda, coś mnie tam ciągnęło; alebym był płakał a nigdy od was nie poszedł, bom winien wam wiele.
— A dziś przywiąże cię Aneta silniéj i trwaléj nademnie! A mówmyż o weselu, mówmy o przyszłém szczęściu twojém. Rozkazuj, przygotowujmy się, krzątajmy, aby nie czekać długo!
Jerzy wszakże dość jakoś obojętnie chodził około tego szczęścia. Dopóki był z Anetą, ożywiał się, uśmiechał, rozpromieniał; odjechawszy, nie umiał zatęsknić; znikała mu z oczu, wyślizgała się z serca.