cyną; zerwał się z miejsca zdziwiony, ale zmiarkował zaraz, że mu nic po sobie okazywać nie należało.
— A! a! rzekł: jakże to było?
— A! to, proszę pana, było tak dziwnie, że nigdy w życiu, żebym sto lat żyła, tego nie zapomnę... zaczęła Zuzia, zbliżając się i wdzięcząc. Przyjechał sobie wyśpiewując, kazał podać samowar zaraz... baraszkował, śmiał się nawet... Choć ja tego nie lubię, zaczął obcesowo brać się do mnie, ażem mu klapsa dać musiała. Już się był trochę uspokoił, myślałam, że spać pójdzie, aż nadjeżdża nasz pan... Czy oni się gdzie dawniéj znali czy nie znali, tego ja nie wiem. Otoż znowu z sobą zaczęli pić herbatę i gawędzili długo, a nieboszczyk ciągle z flaszki dolewał, bo potem padł jak długi, cośmy go z panem oboje ledwie mogli na sen umieścić.
Nie chciał Jerzy rozpytywać więcéj, ale w głębi duszy pomyślał: „Cóż tam Maks robił? dla czego się z tém tak bardzo przedemną taił? byłożby co w tém? miałżeby wiedzieć co się ze zgubionym listem stało?“
Zimny jakiś dreszcz przeszedł po nim.
Myśl, że Lola umarła nie doczekawszy się tego listu, że ją może objętność i niewiara zabiły, często zaglądała do jego serca; ale związku tych wypadków, które biedne dziecię dobiły, Jerzy pochwycić nie mógł... Coś jak czarny pas domysłów przesunęło mu się przez głowę i znikło.
— Co on tu robił? pytał siebie.
I mimo woli przyszło mu na myśl jeszcze, że Maks zawsze bardzo gorliwie popierał jego staranie o Anetę, że go ku niéj popychał, że ostatniemi czasy najtroskliwszym był opiekunem ich miłości, co przykro było Jerzemu. Powiedział nawet Anecie, iż się dziwi,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/379
Ta strona została uwierzytelniona.
371
JASEŁKA.