Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

30
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ksiądz Mizerya: no, mów! Stary jak ja, choćby nie ksiądz, już powagę tamtego świata, w którego progu stoi jedną nogą, nosi na sobie. Mów mi szczerze.
— Prawdziwie, nie wiem; ale pracować będę, i o spadek dobijać się nie myślę.
— I to dobrze — ale cóż ty umiesz? co możesz począć? Wieszże ty, że nie dosyć chcieć pracować, trzeba jeszcze znaleźć pracę?...
— A Pan Bóg?
— Masz słuszność; ale On próbuje czasami, a czujeszże sobie dosyć siły, by próbę wytrzymać i w błocie się nie zwalać? Bo bieda nauczyciel wielki, ale i kat niemiłosierny.
— Mój ojcze, jużem jéj dzieckiem próbował.
Ksiądz spuścił głowę i dumał.
— Tak! tak! rzekł: dobrze to jest, tylko posłuchaj. Ojciec twój dobry był, a za złego u ludzi chciał uchodzić, i to się nie chwali. Świeć Panie nad jego duszą! po cichu dosyć poczciwego zrobił, i jam swojego czasu dosyć od niego doznał nieraz przysług, choć... ale o tém się nie mówi. Widzisz, stary jestem już tak, że ledwie łażę... nic mi niepotrzeba, zębów nie mam, nóg nie mam, oczy tracę... grosza się tam uciułało, krewnych żadnych, żywéj duszy... Więc ci powiem otwarcie: tobie bez zapasu w świat nic potém; chciałbym ci pożyczyć grosza, to mi to oddasz, lub ja sam rozpiszę...
— A! na Boga, mój ojcze! zawołał Juraś: nie upokarzajcież mnie do ostatka! Ci dawni słudzy, a raczéj przyjaciele ojca mojego, każdy swój grosz uciułany krwawo chcą mi oddawać; mieliżbyście i wy za tak słabe dziecko mnie uważać?
— A no, cicho: na poczciwość ludzką nie stękaj-