— Cicho! cicho, p. Jędrzeju! mówię ci, że nie ma czasu chorować.
— No! jak tak, to co innego, jeśli czasu nie ma, odparł powolny Jędruś; ale doprawdy mnie boli.
— No! jak boli, to cóż z tego? spytała despotyczna Stasia. Mnie także boli głowa, bok, serce, a nic nie mówię.
— A! to bardzo źle robisz!
— Widzisz sam, że nie mamy czasu! A wyprawa Anety, a to wszystko, któż się tém zajmie?
— Tak! to prawda! kto się tem zajmie? Ale pigułki! któż pigułkami się zajmie, które Szemere przepisał?
— Poczekają.
— A no! niech czekają... a jak mnie się co zrobi? dodał Jędruś.
— Cóż ci się zrobić może?
— To prawda, że znowu cóż mi się gorszego zrobić może?
— I będziesz zdrów! rzekła gładząc go pod brodę Stasia, i dając mu rączkę, którą gorąco ucałować pośpieszył.
— No! to jak sobie chce, wykrzyknął z zapałem; aby wam było dobrze, już ja o nic nie dbam.
I machnął ręką desperacko.
Przyjazd Jerzego rozpędził narady, skargi i ubolewania. Aneta sama wybiegła na ganek, zadysponowawszy rodzicom, aby nie wychodzili.
— A! niedobry, niegrzeczny Jerzy! odezwała się, wyciągając ku niemu śliczne swe białe rączki. Ja oczy wypatrzyłam po tobie!
Jerzy cały był zaczerwieniony i jakby wylękły.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/384
Ta strona została uwierzytelniona.
376
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.