Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/386

Ta strona została uwierzytelniona.

378
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

I śmiała mu się ze łzami w oczach, i zwieszała na ramię białém czołem, a włosy jéj długie, jedwabne, paliły znów twarz młodzieńca, i żar w nim rozdmuchany pałał jak wówczas, gdy się jéj przyznał, że ją kocha.
Pokoik Anety był prawdziwém caceczkiem jak ona. Możeby po nim poznał wielki badacz serc ludzkich, że ta, co tak miała czas wymuskać swe gniazdko, kochała tylko to, co w niém mieszka; ale jakże to tam było wdzięcznie! Najprzód u okna od ogrodu kliematysy i wino dzikie festonami malowniczemi oplatały dwa nizkie okienka, a żelazne nożyce tym biednym włóczęgom co się tak piąć lubią swawolnie, kazały się pilnować, by na szyby nie weszły, by nadto słońca nie kradły. Z téj strony jeszcze cały gaj kwiatów opasywał oba okna, a takich rozkwitłych, świeżych, przecudnych, a tak poukładanych wdzięcznie!
Był to rodzaj saloniku, w którym mieściło się i pianino Erarda misternie rzeźbione, i stolik do pisania pełny cacek dowodzących, że na to tam leżało tyle rzeczy pisarskich, aby ich nie używano, bo wszystko świeciło świeże i nietknięte! W pośrodku biura stał zegar marmurowy z bronzową postacią, która jedną ręką wskrzywała godzinę, a drugą trzymała na ustach, jakby mówiła: „Cicho! bo czas uchodzi!“
Daléj kozetki, kanapki, foteliki, stoliczki, półeczki, cacka zabierały wszystkie kątki, i ledwie dość było miejsca do przejścia wśród tych bawidełek błyszczących. Ściany całe przykrywały śliczne sztychy angielskie i kilka pejzażów nowszéj szkoły niemieckiéj. W kątku, zdobycz z włoskiéj podróży: na kolumnie z marmuru śmiał się młody Faun, tym uśmiechem