Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/389

Ta strona została uwierzytelniona.

381
JASEŁKA.

— Ale jak ty mnie kochasz?
— Jak?
— Powiedz! jak? Ale nie! nie mów lepiéj; któż wie, jabym może nie tak być chciała kochaną!
— Owszem — przerwał Jerzy — mogę ci to powiedzieć. Kocham cię właśnie tak, że sam nie powiem gdzie ta miłość mieszka: w mojéj piersi czy w méj głowie? czy w całym mnie, aż do ostatniéj krwi kropelki? Dotknięcie jednego włoska twego warkocza, porusza we mnie całą krew, wszystkie fibry, burzy mi mózg i myśli. Ja cię kocham nawałnicą i piorunem, kocham cię ogniem i płomieniem, i zdaje mi się, że w uścisku...
Anecie oczy jaśniały.
— Mów — rzekła — mów.
— Nie mogę.
— Ja chcę! ja każę! krzyknęła jak zepsute dziecię słyszysz! ja chcę...
— Więc słuchaj: w téj miłości jest coś drapieżnych zwierzęcia instynktów, jest namiętność, co zabić może uściskiem...
— Ja taką tylko pojmuję miłość! wstając i obejmując go zawołała Aneta: tak! śmiertelną, szaloną, pijaną, zabójczą! Miłość czarnego Otella, nie mlekiem i miodem wykarmionego Gessnera. Fe! tak niech dzieci kochają.
— Ale długoż potrwa ta burza?
— Musi! rzekła Aneta. Patrz mi w oczy: ja ci z siebie leję strumieniem wzroku tę namiętność, ten szał; ja jestem ta Circe, co się zmienia w zwierzę drapieżne. Patrz mi w oczy jeszcze! Gdy zechcę, wieję płomień w ciebie; kiedy zapragnę, ostudzę; lecz w twoich oczach czerpię siłę moich czarów! Tyś iskra, co