Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/392

Ta strona została uwierzytelniona.

384
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

w jakiémś ciasném kółku obrazów, ręką wzburzonéj namiętności kreślonych.
Mieli się już rozchodzić po wyjeździe Ottona, który rękę Jerzego ścisnąwszy z milczącym jakimś żalem, smutny powrócił do Robowa, gdy Aneta szepnęła narzeczonemu:
— Przyjdziesz do mnie? Czekam.
Jerzy teraz przez ogień i wodę byłby pobiegł za czarodziejką. Wyszedł tylko na chwilkę do ogrodu, aby się nieco orzeźwić wieczorném powietrzem, lecz gdy światło błysnęło z za firanek pokoiku Anety, zastukał do drzwiczek od balkonu.
Ręka gorączkowym miotana niepokojem, odsunęła mu rygiel.
— To ty! — zawołała — chodź! chodź! Czekałam na ciebie.
Aneta była sama, zrzuciwszy suknię dzienną, przywdziała białe i lekkie ubranie, rozpuszczone włosy zgarnęła w węzeł czarny, i przystrojona do Jerzego w to tylko, co ją piękną uczynić mogło, nie czyniąc przybraną, czekała na niego z dziwnym uśmiechem pokusy. Śmiech krył niepokój, namiętność razem i rachubę, a oczy jéj się paliły.
— Siadaj — rzekła — tu, blizko mnie, i siedźmy tak, i marzmy, mój najdroższy... Nieznośni ludzie, skradli nam kilka godzin szczęścia; chciałam posunąć zegary, aby ich prędzéj rozpędzić... A! ten wasz Otto tak straszny, jak jakaś groźba grobowa!
— Anetko! to najlepszy z ludzi.
— Ale dla mnie, nie wiem czemu, spojrzenie nań jak na alpejską górę lodową, ścina krew w żyłach