Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/394

Ta strona została uwierzytelniona.

386
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Drzwiczki zamknęły się za białą sukienką...
— Szatan czy anioł? zapytał się oprzytomniając Jerzy: nie wiem, ale bez niéj jużbym wyżyć nie potrafił.
I zapomniawszy zakazu Anety, ruszył się z kanapki, aby się przejść po pokoju. Czuł na głowie jakby żelazną opasującą ją obręcz: płonęła mu cała, w oczach się ćmiło... Zrobił kilka kroków machinalnie ku biurku.
Przed nim leżał zwinięty kawałek papieru.
— A! trzpiot dziewczyna! zawołał, i schylił się, by go podnieść. Ale biorąc w rękę, rzucił okiem, zadrżał, zbladł, zbliżył gwałtownie ów papier, wlepił weń źrenice i zmartwiał jak posąg.
Nieruchomy, skamieniały, powoli z fali krwi i namiętności stygł i obracał się w lodowatą bryłę; tylko ręka, w któréj trzymał papier, drżała mu i latała wściekle.
Oczy stanęły słupem, zęby się ścięły, włos najeżył i urywany krzyk dobył z piersi.
Patrzał na ten papier, jadł go oczyma, ściskał w dłoni...
Wiek, mgnienie czy godzinę przestał tak odrętwiały, nie wiedział sam. Otworzyły się po cichu drzwiczki, na paluszkach wśliznęła się Aneta, śmiejąc się i przechylając główkę upojoną; ale wtém spojrzała na niego, drgnęła, podniosła ręce, i padła jak piorunem rażona.
Stuk upadającego na posadzkę ciała obudził dopiero Jerzego. Popatrzał na nią z pogardą; nie zbliżył się, nie przystąpił, tylko papier, który trzymał w ręku, cisnął jéj na pierś ostygłą, jakby na nią rzucał kamieniem.