Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/398

Ta strona została uwierzytelniona.

390
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

łego i szczęśliwego widział z wieczoru, zaledwie oczom swym wierzył.
— Jerzy tu? co to jest? zkąd idziesz?
— Przyszedłem... pożegnać cię, odparł głosem przerywanym przybyły. Chodź! słowo! tylko słowo... Każ mi dać konia. Muszę uciekać.
W drugim pokoju stanęli przeciw siebie. Jerzy długo mówić nie mógł, pot zimny lał mu się z czoła, łza z oczu.
— Ty wiesz co jest Aneta?
— Aneta? Jerzy! mój drogi! ale najprzód, cóż ci jest?
— Patrzaj na mnie, to ci odpowie! Jest mi, żem zabity na duszy, na sercu, na wieki; żem skalany, że pokuta stu lat we włosiennicy i popiele nie obmyje mojéj winy. Aneta! to szatan wcielony.
— Ale cóż się stało? co się stało? zapytał Otto. Uspokój się... mów mi...
— Co się stało? zawołał Jerzy. Ja sam nie wiem. Stała się zbrodnia i okropność, którą mnie Bóg ukarał. Słuchaj. Lola żyła jeszcze, chore było biedne dziecię, i napisało do mnie; mój list, mówiła, miał ją uzdrowić, uspokoić, bo do duszy jéj wkradła się trucizna niewiary i niepokoju. Przyniesiono mi list jéj; szukałem do niéj posłańca, nastręczył się Lacyna. Wiesz jak skończył, ale nikt nie wie czemu... Lacynie upojonemu przez Maksa, list mój, by nie doszedł, wydarto... Maks z nim był, Maks pił z nim w nocy: list zniknął... A wiesz gdzie go znalazłem? Wiesz? W posiadaniu téj kobiety, w rękach tego szatana. A wczoraj jeszcze ona mnie obejmowała, jam całował jéj usta. O zgrozo! o zbrodnio! obrzydliwości i upodlenie! Ottonie, na Boga, konia! tylko konia! i braterskie pożeg-