mu porcyę jego miał zmniejszyć, pomruczał coś pod nosem, zapraszając go na wieczerzę.
Tu p. Aleksander Szperka dał dowód niezmiernéj znajomości serca i żołądka ludzkiego: napił się wódki, któréj było dosyć, zajadł chlebem z solą, a ryby, któréj jedną tylko podano porcyę, odmówił, wyrozumowawszy, że łakomstwem mógłby źle ku sobie usposobić kollegialnego sekretarza, od którego zależał proces przyszły i marzone na nim zyski.
Nazajutrz rano obaj razem w dobréj zgodzie wyruszyli do Pińska.
Życie panny Izabelli Moroszówny upływało jednostajnie jak przedtém; a chwilowe wstrząśnienie, jakiego doznała, widząc się z hrabią, zatarło się prędko powrotem do tego trybu powszedniego, który najgorętsze uczucia i cierpienia powolnym swym ruchem tamował i odrętwiał.
Dwie namiętności aż nadto wystarczają na wypełnienie jednego serca; a p. Izabella miała muzykę i pieniądze, z obu tych źródeł czerpiąc wrażenia, których nie dostawało jéj osamotnieniu i sieroctwu. Smutne to mieszkanie w lichym domu, któreśmy już widzieli, codzień o jednéj godzinie rozlegało się dźwiękami fortepianu, lub cichą rozmową o sprawach pieniężnych; codzień była w niém godzina dumania i wspomnień, chwile łez suchych na powiece.
A dni tak były do siebie podobne, że zwracając się w przeszłość, za długim ich szeregiem panna Izabella widziała jedynie blade i coraz już bledsze