— Kończcie! uśmiechnął się Otto: ty myślisz, że jak przerwana modlitwa da się na nowo zimnemi skleić ustami pieśń złamana w pośrodku, że ją można na nowo rozpocząć gdy się zechce! kiedy z serca uleciało natchnienie, myśl, gdy złoty sznur się przerwał... A! człowiecze!
I rzucił skrzypce na fortepian.
— Znasz — dodał zamyślony — tę chwilę w powieści Immermana, gdy łowiec na ustach złotowłoséj Lisbethy złożyć ma pierwszy pocałunek, a w chwili téj właśnie nadchodzą drużki weselne. Już on późniéj na téj przechadzce, którą poeta opisał tak cudnie, nie powtórzy się tak jak go tu umiała stworzyć poezya, drżenie serca, miłość wybuchająca obojga. Toż z muzyką, co z tym pocałunkiem; ale...
Tu przerwał sobie Otto, jakby przypomniawszy, że Maks go nie zrozumie, i spojrzał na zasmuconego Martynka, który, jakby nań kto zlał wiadro zimnéj wody, wytrzeźwiony nagle, ocierając pot z czoła, poglądał smutnie na nóty niedośpiewane.
— A! wy gracie sobie szczęśliwi! zawołał Maks z ogromném westchnieniem kowalskiego miecha — gdy ja już mojéj kochanki wiolonczelli dla innéj zapomnieć musiałem. Miłość ma swe prawa — rzekł powtarzając na zimno westchnienie.
I wszedłszy do pokoju, rzucił się na kanapę.
— Uczucie to... chciał mówić daléj.
— Dajmy pokój uczuciom, przerwał Otto seryo: nie godzi się o nich rozprawiać tym, co już nie mają ich w piersi; są to rzeczy święte i nietykalne.
Maks popatrzał nań stropiony.
— Nie słychać tam co o Jurasiu? dodał.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.
50
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.