Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.

53
JASEŁKA.

mentów; ale gdy Burda i sędzia powrócili, opowiadając, żeś wyszedł z kijem i uśmiechem, hrabia trochę posmutniał i zmieszał się. Tu krzyk na niego powszechny; on utrzymuje, że się zdobył na heroizm umyślnie, aby winnego potępić.
Jerzy ruszył ramionami.
— Ale dość już tego... rzekł — jutro sam u niego będę, bo mu mam coś powiedzieć... Tymczasem Maksie, powiedz nam co o téj czarodziejce Anecie?
— Widzę, że cię już w swoją siatkę złapała, zaśmiał się Maks zakłopotany trochę. W istocie czarodziejka! Ale to dziecko popsute! dziś u niéj to, jutro drugie na myśli i w sercu; rodzice nawet tak muszą skakać jak ona zagra.
— Całą drogę obraz jéj mnie prześladował, dodał Juraś.
— Chcesz, bym jéj to powtórzył? spytał Maks.
— A do czegoż się to jéj przydać może?
— Zawsze to pochlebia, obudzą wdzięczność, a wdzięczność ruszyć może inne uczucia sąsiednie, i tak po nitce...
— Wolałbym, żebyś nic nie mówił o mojém trzpiotowstwie, odparł młody chłopak. Do swobody, o któréj marzę, należy i swoboda serca; wiązać się nie chcę, choćby...
— Choćby miłością? spytał Maks z westchnieniem.
— Choćby szczęściem!
Muzyk nic nie odpowiedział.
— To znowu teorya, która do niczego nie prowadzi, bo jest całkowicie fałszywa, przerwał Otto. Takiéj swobody ani drugim życzyć, ani dla siebie pragnąć nie można. Jest to odosobnienie i śmierć. Człowiek, by był w pełni sobą, musi się związać z tym łań-