Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

71
JASEŁKA.

— Tak, ja. Przywykłeś do tego, że się do niczego nie mieszam; ale tym razem i o mnie chodzi: mam prawo, mam obowiązek przemówić. Rajmundzie, poszedłeś drogą, którą nie chodziłeś nigdy w życiu. Honor twój jest moim: powinnam cię ostrzedz... Moją jest winą zapomnienie o testamencie; tyś winien, że z niego chcesz korzystać i cudzą własność zatrzymać...
Hrabia zatrząsł się cały.
— Co to jest — zawołał — cudzą własność! honor! Wpani będziesz mnie uczyła prawideł honoru! pojęcia własności!
— Choćby ja, jeśli ty sam postrzedz się nie zechcesz, że cię cały świat palcami wytyka jak przywłaszczyciela.
— A co mi świat — krzyknął hrabia — i wy wszyscy! Ja wiem co czynię, ja widzę, z mocy czego to robię! Ten chłopiec nie chciał znać ojca i nie bierze po nim spadku. To co odbieram, jest spuścizną po naszych dziadach, moją własnością; to tylko wynagrodzenie za krzywdy, jakich doznałem od brata, które mi umierając chciał powrócić...
— Krzywdy? czemużeś się o nie nigdy nie upominał?
— Bom nie mógł i nie chciał czynić zgorszenia.
— A dziśże ono mniejsze będzie? zawołała łamiąc ręce hrabina. Na Boga! mężu, myśl, rozważ: to tak pozostać nie może...
— Tak będzie. Wpani rola milczeć i słuchać, gdy ja co robię...
— Milczałam dotąd, ale dłużéj nie mogę. Karę i niebłogosławieństwo boże ściągasz na nas: to cudza własność, to sieroce mienie!
— Jestem więc złodziejem?