Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

79
JASEŁKA.

żyć można, jakoś może jeszcze swobodniéj i ciszéj. Ja mam dużo zajęcia! to mnie bardzo bawi; robię na nowo dziedziniec i ogród, domyślając się, zgadując jak to tu dawniéj być musiało... Nie sztukaby coś nowego stworzyć; ale ja chcę odgadnąć, jak niegdyś tu było, i czasem mi się doskonale udaje. Ale chodźmy do mamy.
Jerzy smutny jakoś pociągnął za Lolą w głąb domu, który stał jeszcze napoły pustką, na pół urządzającém się dopiero mieszkaniem, jak wszystko co niedokończone przykrém, niepełném, niewygodném. Gdzieniegdzie poprzywożone meble, jeszcze nieporozwiązywane, połamane trochę, gromadziły się kupkami; inne nie mając jeszcze oznaczonego miejsca, czekały w środku pokojów, gdzie im stanąć każą.
Hrabina chodziła wśród tych sprzętów obezwładniona, zapłakana, smutna. Zobaczywszy Jerzego, z czułością macierzyńską podbiegła ku niemu i Loli, usiłując udać wesołość.
— Widzi mama, jeszcześmy się nie pośpieszyły urządzić, a już mamy gości.
— E! takich to my się nie boimy, odpowiedziała hrabina. Jak się masz Jerzy? cóż u ciebie słychać? co robisz?
— Nie ma jeszcze nic stanowczego do powiedzenia o sobie; ale cóż się stało wam? dla czego te przenosiny?
— Nic, najprostsza rzecz w świecie: zawsze mi mury jakoś w lecie szkodziły, przywykłam dawniéj do drewnianego domu, więc na lato przeniosłam się tu z Lolą odpocząć.
— Ale będzież tu wygodnie?