Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

82
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Kiedy?
— Choćby dziś jeszcze.
— A no, więc jedziemy do Zarubiniec, choć mi się bardzo ztąd ruszać nie chce.
— Rzecz musi być pilna.
— Jedziemy.
I pożegnawszy zaraz hrabinę, któréj nic o tém nie wspomniał, oraz Lolę, która go mocno wstrzymywała, siadł z Żółtowskim natychmiast, udając się do Zarubiniec.
Tu zastali całe stado klucze: Burdę, Korokotowicza i parę jeszcze mniejszych urzędników, składających przyboczną radę hrabiego do spraw sądowych, których on wszakże odprawił zaraz, aby sam na sam rozmówić się z synowcem. Twarz jego zdradzała podrażnienie i niecierpliwość.
— Mości panie! rzekł zamykając drzwi z powagą, która go nie opuszczała: mówmy otwarcie.
— Ja inaczéj nie mówię nigdy.
— Wpan udajesz bezinteresowność...
— Ja nigdy nic nie udaję.
— To są słowa: mamy dowody, że się robi inaczéj. Intrygą zakłócasz mi spokój domowy, postawiłeś przeciw mnie żonę...
— Ja? ja?
— A któżby inny? Przecięż po ostatniéj naradzie z wpanem wyjechała z domu.
Jerzy osłupiał.
— Mówisz mi, dodał hrabia żywo: że nie żądasz nic, że wyrzekasz się wszystkiego, a pokątnie starasz się i wyrabiasz obalenie testamentu.
Krew gorąca oblała twarz Jerzego.
— Stryju, rzekł poważnie: jakiekolwiek mogą być