Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

85
JASEŁKA.

— Więc sąd nie dla odarcia mnie, grozi obaleniem testamentu?
— To swoją drogą, a to swoją drogą; ale że tam ktoś chodzi koło tego interesu, to pewna. Są ślady, są poszlaki... dodał misternie. Prawie jawno, że stara się o to niejaki Szperka; nawet, o czém się teraz przekonywam, ma i daje pieniądze. Któżby, proszę jw. hrabiego, dawał pieniądze, jeśliby się ich z naddatkiem nie spodziewał odzyskać? Dla miłości ludzkiéj to się nie robi. Obcy tegoby dla zabawy nie uczynił... za co? po co? Jest nawet łacińskie przysłowie prawne: Is fecit cui prodest. A cuiże tu prodest? spytał sędzia naiwnie — proszę rozważyć!
— Cóż to za jeden ten Szperka?
— Szperka, prawnik, bardzo zręczny choć nieznany człowiek. Kryje się, że koło tego chodzi; ale ja to wiem pewnie i najpewniéj. Żeby zaś robił to komu na przekorę, lub sobie dla satysfakcyi, niewidziana rzecz!
— A dla odarcia mnie? spytał hrabia.
— Toby się przecię targował, wystąpił, dał do zrozumienia; a on się z tém tak ukrywa, że kiedym go zastał insperate u sekretarza z papierami na stole, o mało apopleksyi nie dostał, usiłując je co prędzéj pochować. Ale sekretarz i ja, to jedno: zarazem spenetrował o co to chodziło! Szperka człowiek, który darmo palcem nie kiwnie: któż go namówił? kto ugodził? kto mu dał na to pieniądze? pytam?
— I ja pytam, dodał hrabia: a nie znajduję nikogo prócz tego chytrego chłopca, który mi tu w oczy się wypiera, wyklina, a pocichu intryguje. Ale jeśli tak! rzekł Rajmund: nie wie, że i ja chodzić potrafię, i ja