w piérwszych dniach po rozstaniu się ze Szmulowstwem, powoli, powoli tak się obyła i przywiązała do Jermoły, że od niego i dziecka na krok nie odstępowała. Kilka razy w początku uciekła do karczmy, Szmul nawet dał był wyrok zarznięcia jéj pocichu; ale Jermoła, który odgadł wszystko, dziecko zostawiwszy u kozaczychy, sam przyjaciół zebrał, napadł na karczmę, kozę swoję za słomą w chlewku odkrył, i takiego strachu Szmulowi napędził, że żyd go już więcéj zaczepić ani myślał: a przypłacił chciwość swoję, będąc zmuszony częstować całą gromadę, żeby się hałasu i krzyku pozbyć, jakiego narobił Jermoła.
Koza żywiona dobrze zmiarkowała téż, że do Szmula nie ma po co uciekać: zobojętniała na dawne z nim stosunki, i wiernie służąc nowemu panu, gdy się trafiło przechodzić koło karczmy, głowy nawet ku niéj nie zwracała. Stała się téż z nieprzyjaciołki ulubienicą Jermoły i piérwszą u niego po dziecięciu; a że ciągle do niéj gadał, że zawsze z nim była, do małego téż Radionka tak przylgnęła, że nawpół niańką
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.