Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

gawędzić z wysłużonym dworakiem. Jermoła jak się miał przed kim pochlubić wychowankiem, rad był niezmiernie i tyle prawił o nim, że cała nareszcie wioska miała przekonanie, iż to dziecię obiecywało coś niepospolitego.
Najdziwniejszém ze wszystkiego było, że Jermoła wyraźnie odmłodniał, rozprostował się, twarz mu się rozjaśniła, wypełniła, uśmiechnęła. Niewygody, bezsenności, praca nietyle go wycieńczyły, ile pokrzepiła nadzieja: życie jego wypełniło się, rzec można rozpoczęło się na nowo.
A nie szło mu ono lekko i nie wplatało się w wieniec przyjemności samych, jakby z tego sądzić można: dziecina przynosząc z sobą wydatki codzień znaczniejsze, zmuszała go do pracy, przemysłu i zaopatrywania w chléb powszedni nie na dzień jeden, ale i na jutro. Tego rodzaju ubodzy niezmiernie mało potrzebują na żywot codzienny. Jermoła wystarczał sobie choć bardzo miał niewiele, obywał się to tém, to owém bez wielkich wysiłków, niedoświadczając przynajmniéj głodu, dopóki mu na