do trzech lat: pozastawiają w karczmie; na szlichtę daj im co zażądają, poniosą do żyda. Płótna nie ma komu zrobić, choć się nieźle płaci: wybyście się łatwo tkactwa nauczyli.
— A warsztat? krosna? gdzie to postawić u mnie? Izba mała, kołyska sobie, koza sobie zabierają miejsce, wszystko na kupie: ani sposobu. Macie radzić, radźcie co innego.
— Mnieby to najlepiéj smakowało, żebyście wy zostali tkaczem, bo nie mam komu dać przędzy: butwieje leżąc.
Jermoła rozśmiał się weseléj, ale i westchnął zaraz.
— E! radźcie sobie nie mnie: poradźcie lepiéj kumo.
— Wiecie co? zawołała Horpyna, — ja wam powiem co robić będziecie. Wszakżeto mawialiście sami, że we dworze bywało, jak nie ma co robić, toście sobie na skrzypcach grywali...
— Prawda, całemi wieczorami.
— A no! zostańcie muzyką!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.