Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

Aleśmy się znowu rozgadali nie do rzeczy z tą charakterystyką poleskich posłańców: wróćmy więc do przedmiotu. Okolica nasza, któréj położenia geograficznego bliżéj oznaczać nie widzimy potrzeby, nie tak zapadła jak pińskie Zarzecze, między niém a Wołyniem usadowiona, stanowiła coś pośredniego. Był to wielki szmat kraju jeszcze po większéj części zarosłego lasami sosnowemi i dębowemi, wśród których na roztrzebionych polach tu i owdzie siedziały zakopcone smolnemi dymami wioski. Horyń spławny przerzynał bory, dając im wysoką cenę handlową, i główny dochód dóbr na nich téż polegał. Przy prostocie obyczajów i życia tutejszego, które wykwintném być ani potrzebowało, ani chciało, wszyscy tu niemal robili majątki i tyli na starość. Mięso najdrożéj sprzedawało się funt po trzy grosze, a żydzi je od wrót do wrót rozwozili; baran ze skórą płacił się około 3 złotych, chleba nie brakło, zarobku także: a na pozór nędzny, kołtunowaty Poleszuk nie mieniałby się na swój byt z pokaźniejszym Wołyniakiem. Wieśniak