Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

zynka uboga Marya wiedli dni, któreby żółcią samą były zaprawne, gdyby ich nie osładzało wzajemne przywiązanie. Domyślił się go starzec, wyprowadził sam nawet na wyznanie, ale otrzymawszy je podstępnie, obojgu pod przekleństwem myśleć o połączeniu zakazał. Zostawił ich tak osamotnionych, jedno z drugiém nie rozłączając, a rozkazem absolutnym sercom ich pozamykać się kazał, sądząc, że słowo jego będzie wszechmocném, że nic sprzeciwić się mu nie ma prawa. Młodzi zamilkli i we łzach spełniali daléj ciężką powinność, tając się z przywiązaniem przed starcem.
Dzień i noc potrzeba było zostawać przy rotmistrzu, który ze spuchłemi nogami w łóżku leżąc lub z krzesłem wytaczany na kilka godzin do pokoju, zawsze przy sobie kogoś, najczęściéj Maryą lub Jana miéć musiał. Sen mając przerywany i krótki, zadrzémywał o dziesiątéj, budził się z północy, po kawie nadedniem trochę zasypiał i potém do obiadu ciągle się czémś zajmował, zwołując do łóżka z kolei sług i oficyalistów; ledwie oczy przy-