naukę czytania, chęć wyuczenia się jakiegoś rzemiosła. Starzec słuchał bacznie, a co dziwniejsza, pan Jan u drzwi stojący, choć miał już wyjść na świeże powietrze odetchnąć, tak się uczuł pochwycony opowiadaniem Jermoły, że do końca téj historyi pozostał.
— To dalipan coś ciekawego! — zawołał rotmistrz wysłuchawszy. — Jakaś wyrodna natura rzuca pod drzewem sierotę, a Pan Bóg mu stręczy takiego ojca, jakiegoby krew nie dała! Tylko stary mój przyjacielu, zapóźno ci przyszło to błogosławieństwo, widzi mi się; jak świat światem nie słyszałem, żeby się kto w twoim wieku uczyć czegokolwiek poczynał, o rzemiośle nowém zamyślał, i tak dalekie snuł projekta. Wiele ty masz lat?
Jermoła w istocie wiedział bardzo dobrze, że ich liczył sześćdziesiąt kilka, ale się obawiał przyznać, żeby go rotmistrz nie zbijał i nie straszył: odparł więc poprostu:
— Albo się to u nas liczy? Jak siwy, to i stary; jak niezdara, to grzyb: zresztą Pan Bóg tam najlepiéj wié tę liczbę.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jermoła.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.